Raczor Multiverse
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.


Pstryk.
 
IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  SzukajSzukaj  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

 

 Szpital Johna Hopkinsa, Baltimore, Maryland

Go down 
2 posters
AutorWiadomość
Will Graham

Will Graham


Liczba postów : 4
Join date : 24/02/2019

Szpital Johna Hopkinsa, Baltimore, Maryland Empty
PisanieTemat: Szpital Johna Hopkinsa, Baltimore, Maryland   Szpital Johna Hopkinsa, Baltimore, Maryland Icon_minitimePon Lut 25, 2019 9:31 pm

Will obudził się gwałtownie i było to takie uczucie, jakby wynurzał się z wody, by w ostatniej chwili przed utratą przytomności zaczerpnąć powietrza. Nie pamiętał swojego snu i była to pierwsza rzecz, której niecodzienność wywołała u niego instynktowny niepokój. Światło było białe i rażące, i oślepiło go początkowo na tyle, że kilka chwil poświęcił na przyzwyczajenie oczu i wyrównanie oddechu. Czuł na sobie szorstkość bandaży i ciężką kołdrę przykrywającą jego nogi, słyszał cichy szum szpitalnej aparatury... Wraz z napływem kolejnych bodźców z otoczenia docierało do niego, gdzie właściwie się znajdował, a wraz z tą świadomością, falami napływały wspomnienia - dzikie i chaotyczne, pojawiały się w jego umyśle, wydawało by się, zupełnie losowo i niechronologicznie. Pamiętał zapach krwi, a zaraz potem zalewające go morze. Pamiętał uczucie noża brutalnie przedzierającego się przez kolejne warstwy jego wnętrzności i to, jak obserwował jelenia, który wydawał z siebie ostatnie tchnienie.

Zaraz wejdzie tu Abigail i powie, że Hannibal pociął ich obojga z iście chirurgiczną precyzją.

Podniósł się na łokciach i wbił wyczekujące spojrzenie w drzwi znajdujące się naprzeciwko jego łóżka. Przemknęło mu przez myśl, że w jego żyłach krążyć musi zacna ilość środków przeciwbólowych, ponieważ w innym wypadku manewr taki poskutkowałby rwącym bólem w miejscu, gdzie nóż Dolarhyde'a przebił mu skórę po raz drugi...

Przerażenie uderzyło Willa równolegle z silną falą dezorientacji. Był w domu Hannibala, tego dnia, kiedy został przez niego wypatroszony. Następnie pamiętał szpital, właśnie jest przecież w szpitalu, a jednak nić wspomnień nie urywała się w tym miejscu, ale ciągnęła dalej, niosąc ze sobą całą kolekcję traumatycznych wydarzeń.

Will poczuł się podle oszukany, zwiedziony przez własny umysł, po raz kolejny obdarty nawet z najzwyklejszej świadomości co wydarzyło się w rzeczywistości. Czy to możliwe, że ostatnie chwile z Hannibalem, kilka tygodni poświęconych sprawie Czerwonego Smoka, trzy cholerne lata jego życia! miały miejsce jedynie w jego opętanej gorączką głowie?

Kiedy przymknął oczy, pod powiekami zobaczył jelenie, Hannibala i parę skórzastych skrzydeł targanych agonicznym spazmem. A chwilę potem wszystkie widziadła stanęły w ogniu.
Powrót do góry Go down
Jack Crawford

Jack Crawford


Liczba postów : 2
Join date : 25/02/2019

Szpital Johna Hopkinsa, Baltimore, Maryland Empty
PisanieTemat: Jacuś przybywa, drżyjcie złoczyńce   Szpital Johna Hopkinsa, Baltimore, Maryland Icon_minitimePon Lut 25, 2019 10:21 pm

Wystarczył jeden pospieszny telefon ze szpitala w Baltimore, żeby oderwać Jacka Crawforda od jego codziennych spraw; wyjątkowo nie były to sprawy FBI. Jack miał życie poza FBI. Tak się składa, że w chwili, w której zadzwonił telefon, Jack kupował szynkę. Dokładnie dwadzieścia deko szynki z podudzia indyczego, które miał następnie zamiar niezbyt umiejętnie obtoczyć w przypadkowych przyprawach, których zapach kojarzył mu się z żywnością. Był to spadek zostawiony mu przez Bellę, rozsiany po słoikach i szafkach, niedbale opisany, dominujący w całej kuchni. Bella potrafiła gotować, potrafiła łączyć ze sobą przyprawy w sposób przyjazny śluzówce żołądka. Nigdy nie posiadł tej umiejętności.
Wieki temu myślał, że popatrzy co niektóre sekrety u pewnego ekscentrycznego znajomego.
Wieki temu myślał, że kiedyś sam ugotuje coś swojej żonie.
Wieki temu myślał, że nie musi się z tym spieszyć.
- Halo? - przyłożył telefon do ucha i kiwnął na sprzedawczynię, żeby zapakowała mięso. Potem zamarł na krótką chwilę. - Już jadę.
Chciał zachować kamienną twarz, ale to było trudne jak cholera. Zapłacił za zakupy spokojnie, w środku jednak trzęsąc się z nerwów. Wszystko zdenerwowało go po drodze; fala czerwonych świateł, głupi piesi, wyjątkowo zakorkowane ulice Maryland, głupie dziecko z lizakiem, które najwyraźniej chciało, żeby ktoś je rozjechał.
Wreszcie zaparkował pod szpitalem; krzywo, niemal na oślep, jednym kołem zahaczając o miejsce dla inwalidów i czując się jak rasowy chuj, a jednocześnie zbyt zniecierpliwiony, by poprawiać cokolwiek.

Otworzył podwoje szpitala zamaszystym ruchem, roztrącił kilka pielęgniarek, wyburczał jakieś przeprosiny. Kilka kroków przed salą Willa zatrzymał się, wygładził koszulę, wziął głęboki oddech i przybrał jak najpoważniejszy wyraz twarzy. Pielęgniarka wpuściła go do środka, ostrzegając, że ma jedynie piętnaście minut na rozmowę; Will Graham musi odpoczywać.
- Will! - powiedział na widok przyjaciela, nie przemyślawszy jeszcze, o co właściwie chce go zapytać. Nie wiedział nawet, czy może mu ufać. - Jak się czujesz? - zaczął neutralnie, podchodząc kilka kroków do szpitalnego łóżka, ze śladem troski w oczach na widok szwów na policzku Willa. Brzydka blizna prawdopodobnie zostanie z nim na całe życie.
Powrót do góry Go down
Will Graham

Will Graham


Liczba postów : 4
Join date : 24/02/2019

Szpital Johna Hopkinsa, Baltimore, Maryland Empty
PisanieTemat: Re: Szpital Johna Hopkinsa, Baltimore, Maryland   Szpital Johna Hopkinsa, Baltimore, Maryland Icon_minitimePon Lut 25, 2019 11:04 pm

Nie musiał długo czekać, aż w jego pokoju zjawi się lekarz, zaalarmowany jego przebudzeniem. Teoretycznie powinien wykazywać większe zainteresowanie informacjami na temat swoich obrażeń i ogólnego stanu zdrowia, jednak natarczywe pytania o samopoczucie i odczuwany ból w skali od 1 do 10 zbyt go irytowały, by zdołał skupić się na słowach doktora. Rozpaczliwie pragnął zostać sam na sam ze swoimi myślami, by móc na spokojnie uporać się z chaosem, który opanował jego umysł.

Nie spodziewał się, że Jack Crawford dopadnie go w jego szpitalnym łóżku aż tak prędko, ale wiedział na pewno, że kiedyś owa chwila nastąpi i mężczyzna będzie oczekiwał od niego przede wszystkim odpowiedzi. On sam tymczasem żadnych nie posiadał - nawet tych związanych z prawdziwymi wydarzeniami, a co dopiero przefiltrowaną odpowiednio wersją, którą mógłby przedstawić FBI. Potrzebował czasu na obmyślenie strategii, chwilowo więc zdecydował się grać na zwłokę i samemu wyciągnąć jak najwięcej wiadomości o tym, co się właściwie stało.

- Mam przebite płuco, Jack, i jeszcze całkiem niedawno moja twarz była dziurawa na wylot, dzięki że pytasz - odpowiedział, siląc się na słaby uśmiech. Całe szczęście, że działały na niego anestetyki i właściwie nie miał za bardzo czucia w szczęce i policzkach.

Nie wiedząc, co jeszcze mógłby dodać, zajął się oglądaniem przyjaciela. W jego mimice i gestach dostrzegł troskę, może nawet współczucie. Odebrał to jako dobry znak. Jack nie wyglądałby w taki sposób, gdyby Will był oskarżony o współpracę z Hannibalem i świadomą próbę zorganizowania mu prawdziwej ucieczki.

Gdzie jest Hannibal???

Will poczuł napływającą panikę, której pochodzenia nie był w stanie pojąć. Nie wiedział, czy doktor Lecter w ogóle przeżył upadek, a jeśli tak, czy jest przytomny i w jakim jest stanie? Zakładając, że również został przejęty przez agentów federalnych, miałby teraz doskonałą sposobność by pogrążyć Willa swoimi zeznaniami. On jednak wcale nie tym się przejmował i właśnie to niepokoiło go najmocniej.
Powrót do góry Go down
Jack Crawford

Jack Crawford


Liczba postów : 2
Join date : 25/02/2019

Szpital Johna Hopkinsa, Baltimore, Maryland Empty
PisanieTemat: Re: Szpital Johna Hopkinsa, Baltimore, Maryland   Szpital Johna Hopkinsa, Baltimore, Maryland Icon_minitimePon Lut 25, 2019 11:48 pm

Jack usiadł na kozetce pod ścianą, dając wyraźnie do zrozumienia, że zabawi tu tyle, ile będzie mu dane. Patrząc na Willa spróbował zabawić się w psychiatrę i chociaż pobieżnie ocenić, co właściwie mogło się stać nad klifem. Niestety; odkąd pamiętał, te niewinne jak u szczenięcia oczy i chłopięca twarz były dla niego nieprzeniknioną zasłoną, czymś w rodzaju gęstego budyniu, w którym mógłby brodzić po omacku, szukając jakiegoś punktu zaczepienia, ale ciągle trafiając ręką w klejącą się pustkę. Jak zawsze, Jack mógł odczytać tylko tyle, na ile Will mu pozwalał.

- Sarkazm to oznaka zdrowia - Jack nawet lekko się uśmiechnął. - Wiesz, że będziesz musiał odpowiedzieć na masę pytań, prawda? Nie chcę męczyć cię tym teraz, chociaż wiedz, że aż mnie skręca z ochoty na pogawędkę. - Podrapał się po nosie i nieco skrzywił. - Ale nie spodziewaj się, że inni federalni dadzą ci odpoczywać długo. Ucieczka Hannibala wywoła panikę.

Wywoła. Słowo klucz. Pierwotny plan podłożenia psychotycznego mordercy jako przynęty dla drugiego psychotycznego mordercy oczywiście zakładał zasianie paniki, lecz miała to być panika kontrolowana, plastyczna, i możliwa do szybkiego zakończenia. Teraz jednak nie było żadnych informacji na temat tego, gdzie Hannibal w tej chwili się znajduje. Po raz kolejny FBI musiało zamieść wszystko pod dywan. Problem tkwił w tym, że miotłę wyrywała im z całych sił pewna ruda wiedźma - wcielenie wszystkiego, czego można nienawidzić w dziennikarzach.

Co właściwie myślał sobie Jack Crawford w zaciszu własnej głowy? Jeszcze do niedawna Will miał pomóc w schwytaniu Wielkiego Czerwonego Smoka, a następnie zabiciu jego i doktora Lectera. Czy jednak można było mu ufać? Koniec końców, miał tę swoją zawiłą i niezrozumiałą dla niego relację z terapeutą. Nie można było mieć pewności co do tego, jak przyjaciel się zachowa, ani nawet, czy wciąż jest przyjacielem. Myśl ta była wyjątkowo szkodliwa dla Jackowej wiary w ludzkość, więc zepchnął ją gdzieś głębiej, do podświadomości.

- Jak wiele pamiętasz z tego, co się działo? - zagadnął jeszcze, niby mimochodem, a czujnie, ciekawy, czy Will powie coś konkretnego, czy raczej wykręci się od odpowiedzi. Bazując na stanie jego narządów oddechowych, na niewiele można było liczyć, jednak ciekawość paliła Jacka od środka.
Powrót do góry Go down
Will Graham

Will Graham


Liczba postów : 4
Join date : 24/02/2019

Szpital Johna Hopkinsa, Baltimore, Maryland Empty
PisanieTemat: Re: Szpital Johna Hopkinsa, Baltimore, Maryland   Szpital Johna Hopkinsa, Baltimore, Maryland Icon_minitimePon Mar 04, 2019 8:38 pm

Jakkolwiek niedoskonałym planem było rzucenie się z klifu, wciąż był to jakiegoś rodzaju plan i Will był z jego konsekwencjami całkiem pogodzony. Teraz jednak znalazł się w sytuacji, w której planu nie miał absolutnie żadnego i wprawiało go to w stan lekkiej irytacji. Czym dłużej leżał bezczynnie, tym bardziej się niecierpliwił. Pragnął dowiedzieć się czegoś więcej, czegoś, co pozwoliłoby mu zbudować podwaliny pod wiarygodną historię, która zadowoli Biuro Śledcze, kupi mu trochę czasu i...

Słowa Jacka, rzucone tak mimochodem, natychmiast zatrzymały ciąg myśli galopujących w jego głowie. Will czuł, jak jego serce przyspiesza, aż w końcu bije prawie tak szybko jak wtedy, tamtej nocy, kiedy razem z Hannibalem zabili Czerwonego Smoka. Zszokowane spojrzenie utkwił w twarzy Crawforda i nie odrywał od niego wzroku, próbując wyczytać jakiekolwiek dodatkowe informacje. Z całych sił walczył na dwóch frontach - z jednej strony - nad tym, co się wydarzyło, gdzie jest teraz Hannibal i w jakim jest stanie. Ile czasu będzie potrzebowało FBI by pochwycić jego trop i jak niewielkie są szanse, że tym razem nie zostanie zastrzelony na miejscu? Owszem, Willa to obchodziło (nie był nawet specjalnie zaskoczony) - skoro jemu samemu nie udało się ich zabić, nikt inny tego, kurwa, nie zrobi. Jakiem cudem obaj przeżyli upadek z pieprzonego klifu? Druga część Willa, niezajęta w tym momencie tą szaloną pogonią myśli, próbowała zatrzymać wszystkie kotłujące się emocje wewnątrz, tak, aby nie dać nic po sobie poznać. Mężczyzna zdawał sobie sprawę, że pozostawienie jego mowy ciała całkowicie niewzruszonej i obojętnej nie będzie raczej możliwe, liczył jednak, że jeśli dobrze rzecz rozegra, Jack Crawford nie zorientuje się ani w faktycznej naturze targających nim emocji, ani w ich przyczynie.

- Hannibal... uciekł? - Kiedy wreszcie zadał to (niepotrzebne zresztą) pytanie, jego głos drżał, a słowa wydawały się być wyartykułowane z wielkim trudem. Mimo to, udało mu się zachować względny spokój, z czego był całkiem dumny. Dobry Boże, kiedy zaczął tak paskudnie okłamywać Jacka Crawforda?

Wiedział, że aby pozyskać odpowiedzi, sam musi zacząć mówić. Doszedł nawet do wniosku, że nie musi specjalnie przeciągać tej chwili ani zatajać wielu faktów. Kłamstwo będzie tym wiarygodniejsze, czym bliższe będzie prawdy. A on przecież wcale nie zamierzał kłamać aż tak bardzo.

- Ja... zrzuciłem Hannibala z klifu. Zrzuciłem nas obu z klifu, jeśli mam być dokładny - Chociaż mówił wolno, jego głos był już zupełnie opanowany. Wzrok miał utkwiony w jakimś punkcie na prawo od Jacka. Pomyślał, że łatwiej mu będzie nie patrzyć bezpośrednio na przyjaciela - To pewnie już wiecie, nie było śladów krwi poza tarasem.

Wziął głęboki oddech, przygotowując się na dłuższą wypowiedź. Miał tylko nadzieję, że środki przeciwbólowe nie przestaną działać właśnie teraz.

Prawdopodobnie powinien zachować chronologię wydarzeń.

- Rzeczy nie poszły zgodnie z planem już na początku. Dolarhyde przejął konwój, zanim zdążyliśmy spreparować ucieczkę. Zastrzelił wszystkich funkcjonariuszy, nas dwóch zostawił żywych. Hannibal stwierdził, że zechce nas zabić w bardziej... intymnych warunkach. - Starał się opowiadać w sposób suchy, pozbawiony emocji. Tak, jak zwykle czynił podczas pracy, odciął się od swojej własnej osobowości, swojej perspektywy i starał się patrzeć na sytuację oczami osoby trzeciej - Zaproponował mi, żebym z nim pojechał. Zgodziłem się, co innego miałbym zrobić?

Will streścił ich wspólną podróż i pobyt w rezydencji doktora Lectera do minimum. Nie widział potrzeby rozgadywania się i skupiania na bezsensownych szczegółach. Jack pewnie i tak będzie o nie wypytywać.

Kiedy opowiadał o tym, jak Dolarhyde postrzelił Hannibala, a później obiecał im obu śmierć, nie drgnęła mu nawet powieka, chociaż wszystkie te obrazy, bardzo żywe i realistyczne, oglądał ponownie oczyma wyobraźni. Samą scenę walki właściwie pominął - Jack i tak dostanie od swoich specjalistów sprawozdanie z tego, co dokładnie się wydarzyło. Will nie chciał przyznać sam przed sobą, że obawiał się, że przywoływanie tego, co wspólnie z Hannibalem zrobili zbytnio go pobudzi, będzie zbyt przyjemne.

- Razem zabiliśmy Czerwonego Smoka, Jack. Myślę, że przekroczyło to nieco granicę obrony koniecznej.


Powrót do góry Go down
Sponsored content





Szpital Johna Hopkinsa, Baltimore, Maryland Empty
PisanieTemat: Re: Szpital Johna Hopkinsa, Baltimore, Maryland   Szpital Johna Hopkinsa, Baltimore, Maryland Icon_minitime

Powrót do góry Go down
 
Szpital Johna Hopkinsa, Baltimore, Maryland
Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Raczor Multiverse :: Hannibal :: Is this the real life-
Skocz do: